Translate

poniedziałek, 27 lipca 2015

czy warto...6

 "Co nagle, to po diable".

Październik był kapryśny. Zimno i deszcz przeplatane jedynie przebłyskami słońca, a także wiatr, którego prawdziwe oblicze mieliśmy dopiero poznać.

Jedynym nośnikiem ciepła był wówczas piec elektryczny, nastawiony na 17 - 18 stopni C.
W planach, na stałe był kominek z płaszczem wodnym, ale na ten należało poczekać około miesiąca.
Skrzydełka radości powoli opadały! Marzliśmy potwornie. My blokersi, cieplaczki przyzwyczajeni do stałych, wyższych temperatur w domu. Otoczeni szarością i surowością ścian, mnóstwem kartonów, bez wygód i prawie bez pieniędzy - resztki jakie pozostały wystarczyły na zakup wełny mineralnej i kominka.
Doszły jeszcze dojazdy do pracy i do szkół. Dźwiganie zakupów z marketów, bo w miejscowych sklepikach było strasznie drogo! Słowem, niewesoło.

Najciężej miał jednak Mąż. Każdą wolną chwilę poświęcał na prace wykończeniowe domu.
Sprawą najważniejszą stało się docieplenie poddasza, przez które uciekało najwięcej i tak słabego ciepła. Wełna mineralna to paskudztwo jakich mało. Pyli, drapie, powoduje swędzenie, szczypie w kontakcie z potem i wdziera się, pomimo ochrony, w każdy zakamarek ciała. Mąż był dzielny. Wdrapywał się codziennie (po pracy) na to lodowate poddasze i walczył! A przy tym pocieszał nas jak mógł, czuł się chyba odpowiedzialny za całą  sytuację! Bo mieliśmy momenty zwątpienia. Zmęczenie i uciążliwości dnia codziennego dawały się we znaki.
Byliśmy rozchwiani emocjonalnie. Raz cieszyliśmy się jak dzieci, to znowu kłócili obwiniając się wzajemnie.

Minął miesiąc. Ogarnęliśmy się nieco. Przywieziono i zamontowano kominek. Zrobiło się bardzo przyjemnie, ciepło. Wstąpił w nas nowy duch. 
Początkowo paliliśmy w piecu suchymi resztkami drzewa , które pozostały po budowie. Potem było gorzej.
Zamówiliśmy kilka metrów drewna. Niestety było mokre. Nie chciało się palić, było mało kaloryczne. Podczas spalania drewno oddawało z siebie wodę, która w połączeniu z sadzą wytwarzała coś w rodzaju "asfaltu" oblepiającego ścianki kominka...

Listopad to czas huraganów! Inaczej przeżywa się je w mieście, w ścisłej zabudowie bloków, w "towarzystwie" sąsiadów, w otulinie mieszkań. Lęk jest...zbiorowy i rozłożony!
A zupełnie inaczej jest w domu, samotnie stojącym na wysokiej górce, w nadmorskiej miejscowości, jakby z premedytacją wystawionym na pogodową chłostę!
Tamtego feralnego dnia huragan uderzył z ogromną siłą! Wróciliśmy z synem do domu o tej samej porze. Niebo na horyzoncie było brunatno-granatowe. Ciężkie chmury gnane ogromną siłą wiatru przemieszczały się błyskawicznie, siekąc ogromnymi strugami deszczu ze śniegiem.
Wiatr z każdą minutą przybierał na sile! Za oknami, w szaleńczym tańcu fruwały śmieci i drobne "sprzęty" różnego kalibru.W domu bez tynków zewnętrznych, bez podbitki i braku docieplenia - wyciszenia wełną mineralną, huczało, gwizdało, ryczało. Dom drżał w posadach! Miało się wrażenie wyrywania go z korzeniami. Byliśmy przerażeni! Ja chyba bardziej!
W pewnym momencie od północno zachodniej strony, tam gdzie uderzenie było najsilniejsze, lawinowo zaczęły spadać dachówki z dachu! Panika była nie do opisania! Próbowałam skontaktować się z "fachowcem" od dachu. Na próżno! Telefon nie odpowiadał! Nie wiedziałam co robić, byłam zupełnie bezradna! Ponawiałam próby z częstotliwością światła! Po około godzinie nawiązałam kontakt. "Fachowiec" zjawił się, a właściwie został dowieziony w dość szybkim czasie. Niestety był pod wpływem!!! Wdrapał się, przywiązany linami i asekurowany przez kolegę, na dach i rozpoczął "łatanie dziur". Doszedł kolejny lęk - o "fachowca"! Bo gdyby tak...?!spieprzył się z tego dachu, skutki byłyby fatalne! Na szczęście pojawił się Mąż, przejął "pałeczkę" a ja poczułam się bezpieczna!
Huragan szalał całą noc. Mąż czuwał do rana.

"Co nagle, to po diable". Pośpiech jest złym doradcą. Pośpiech i budowa dachu wykluczają się wzajemnie.

7 komentarzy:

  1. Moja zaprzyjaźniona architekt, kiedyś powiedziała mi, że działkę budowlaną najlepiej kupować jesienią lub zimną, stnąć w miejscu domu i dobrze przemyśleć miejsce, teraz już wiem, co miała na myśli. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo jasne i proste polecenie, ilu rozczarowań, trosk, kosztów można by było uniknąć.
      Zapamiętam to sobie na dłużej :)

      Usuń
  2. Opowieść pozwala zrozumieć Twoje wietrzne obawy.........
    :)

    Ilu ludzi kupuje taką nie dostosowaną działkę...
    ostatnio pani z domku nad jeziorem mi mówiła: jak ja mam dosyć tego jeziora, ja już na nie patrzeć nie mogę, pani z leśniczkówki opowiadała: a wie pani, że przez kilka dni nie mogliśmy dosłownie wyjść z domu, musieliśmy się opatulać. Było tak dużo takich maleńkich dokuczliwych muszek, że były wszędzie. Potem już się wyroiły...

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu się powtórzę, ale tak właśnie myślę, że budowa domu to akcja do odważnej i zgranej drużyny. Ja to jestem strachliwa. Zresztą w sumie, kiedy jeszcze mieliśmy działkę z domem, to zwłaszcza nocami jakoś tak mi tam nieswojo było. A w bloku to wiadomo, że sąsiad za ścianą, a nie za miedzą ;-)

    Czekam dalszego ciągu z niecierpliwością. I serdeczności ślę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj. wyobrażam sobie ten huragan. A Pana "pod wpływem" to chyba bym sklęła normalnie. Niestety, w Polsce tacy "profesjonaliści" zdarzają się często...

    OdpowiedzUsuń
  5. nadrobiłam dzisiaj wszystkie zaległe posty. czytam Twoją opowieść i łzy stoją mi w oczach.
    myślę sobie, że często nasze marzenia nie realizują się łatwo i szybko i trzeba wiele czasu i wysiłku, żeby się cieszyć z efektu końcowego. mam nadzieję, że ten moment wreszcie u Ciebie nastał, dlatego czekam na dalszy ciąg :)
    poza tym, kiedy czytam Twoją opowieść to mam jakby dejawu. kilkanaście lat pracowałam w hurtowni budowlanej. takich opowieści znam miliony. każdy zaczyna z zapałem i radością, a potem rzeczywistość daje popalić. fachowcy, każdy ma coś "mądrego" do powiedzenia, naciągacze, problemy, brak kasy...... typowy obrazek z budowy domku w naszym pięknym kraju :( przykre to. to sa przeżycia dla ludzi o mocnych nerwach :)
    buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z zaskoczenie przeczytałam uwagi tak jakby z drugiej strony...

      :)

      Usuń