Translate

sobota, 21 stycznia 2023

Rok Tygrysa

 Rozpoczął się 1 lutego 2022.

Według astrologii chińskiej Weronika była zodiakalnym tygrysem. I miała wiele jego cech. Pierwszą i najważniejszą była siła, która sprawiała, że Weronika wychodziła obronną ręką z większości kłopotów i przystępowała do kolejnych zadań. 
Nie znosiła też hipokryzji - fałszywców i obłudników omijała szerokim łukiem, a udawaczy serdeczności i religijności nie cierpiała najbardziej. Wyczuwała ich na kilometry, jakby miła wbudowaną odpowiednią antenkę. 

Ale nie o cechach tu będzie..

W każdy nowy rok, jakkolwiek nie byłby nazwany, wchodzimy z nadzieją, że będzie lepszy od poprzedniego; dobry, wspaniały i takie tam. 
Czasami tak rzeczywiście się zdarza, ale tylko czasami.
Weronika, będąc w swoim znaku zodiaku też miała nadzieję na lepszy rok. 
Niestety, daremne były jej oczekiwania. Początek roku zaczęła z wysokiego C, zarażając się pandemiczną chorobą, która położyła ją na łopatki i rozłożyła na części pierwsze, wykluczając z jakichkolwiek form żywotności. Dołączyły się do tego ciężkie powikłania, w postaci obustronnego zapalenia płuc (żeby było sprawiedliwie), wysokimi poziomami D-dimerów, przekroczonymi kilkukrotnie oraz zmianami w sercu. Leczenie trwało bez mała dwa miesiące, a nabieranie sił witalnych kolejne.
Lato upłynęło w towarzystwie nawracającego zapalenia gardła z powiększeniem węzłów chłonnych. Jesień zaś, to niekończąca się opowieść o zapaleniu zatok i górnych dróg oddechowych. No i wisienka na torcie. Grypa! Najpaskudniejsza jaką miała dotychczas. Mutant, z objawami typowymi, ale po stokroć silniejszymi. Prawie davidek, jedyna różnica to zachowanie węchu i smaku. Przeżyła szczęśliwie i to paskudztwo, i kiedy myślała, ze fatum zdrowotne poszło sobie w siną dal, pojawiła się kolejna atrakcja.
Zapalenie jelita grubego. Zupełna polka z przytupami. Bóle brzucha, skurcze, wzdęcia i inne objawy , typowe dla schorzenia. No ale, dzięki opatrzności, a raczej lekarzowi pierwszego kontaktu oraz swojej niezłomności i sile walki, udało się wyjść i z tej "opresji". W końcu bycie tygrysem do czegoś zobowiązuje.
Kolonoskopia czyli badanie jelita grubego , wykluczyło polipy czy inne guzy nowotworowe. Cechy zapalenia również ustąpiły. 

Badanie wykonane było bez znieczulenia, w sposób dość drastyczny, ale to już inna historia...

Dzisiaj - 21.01.23 - kończy się Rok Tygrysa. Weronika żywi nadzieję, że wszystkie zmory zdrowotne opuściły ją bezpowrotnie. Czy tak się stanie , czas pokaże.

Od jutra - 22 stycznia rozpoczyna się astrologiczny Rok Zająca.

Zajączki, Weronika trzyma za was kciuki ;))







czwartek, 12 stycznia 2023

11 stycznia

Był wczoraj.

Dzień zupełnie niepodobny do tego sprzed sześćdziesięciu lat.

Wówczas zima zaatakowała z całą swoją mocą,  mianując się zimą stulecia.
Wichury, zadymy i olbrzymie zaspy sparaliżowały cały kraj. 

W takich okolicznościach przyrody przyszłam na świat, w małym prowincjonalnym miasteczku. Byłam pierwszym (z kilkorga) dzieckiem mojej młodziutkiej i niedoświadczonej w temacie macierzyństwa matki.

Zaspy były tak grube i szerokie, że sanie były jedynym i słusznym  środkiem lokomocji, a które to przetransportowały mnie - niemalże jak księżniczkę - ze szpitala do cieplutkiego domu. 

Moja droga życia nie była jednak księżniczkowa, ani usłana różami. 
Wręcz przeciwnie. 
Ból, cierpienie, porzucenie, osamotnienie, ciężka praca ponad siły małego dziecka, opieka nad młodszym rodzeństwem i odpowiedzialność za nie, ograbiły mnie całkowicie z mojego dzieciństwa i stworzyły wojownika. Wojownika, który desperacko walczył z przeciwnościami losu, który bronił  młodszego rodzeństwa, a także i matkę przed atakami zamroczonego alkoholem i agresywnego ojca.
 Często własnym kosztem. 
Te straszne przeżycia towarzyszyły mi do momentu zdania matury i wyprowadzenia się, a właściwie ucieczki z rodzinnego gniazda.
Opuszczając dom rodzinny czułam niesamowitą ulgę. Wolność i swoboda przepełniały całą moją udręczoną  duszę. Wkraczałam w nowy świat z poczuciem, że wszystko co złe już się wydarzyło, i,że teraz to tylko cud-miód i orzeszki, sielanka i totalny luz blues.

Ale te straszne przeżycia - traumy z dzieciństwa nie ulatniają się jak kamfora, nie opadają jak gęsta mgła o poranku. One są w nas. I to one są źródłem problemów w dorosłym życiu. To one kształtują naszą osobowość i wyzwalają reakcję wobec różnych życiowych zawirowań i problemów.
Upiory przeszłości i mnie prowadziły w moim dorosłym życiu, z czego nie zdawałam sobie sprawy. Kontrola i totalny brak zaufania do kogokolwiek i czegokolwiek były priorytetem. Do tego bezpardonowe walenie prosto z mostu. Ciągły gniew, konfrontacja, stawianie na swoim, ochrona rodziny przed tym "strasznym" światem, wyolbrzymianie problemów, ciągłe wychodzenie przed szereg...etc, etc...

Lata walki (niepotrzebnej) spowodowały smutek i pustkę, a także stany depresyjne. 
Spowodowały również całkowite zatracenie siebie i oddalenie się od samej siebie tak, jak tylko jest to możliwe. Często nie wiem kim na prawdę jestem, ale pracuję nad tym. Do niedawna jeszcze, najczęściej zadawanym pytaniem samej sobie było: po co i dlaczego!? Teraz tego nie robię.
A takie tam gadki o karmie czy grzechu pokoleniowym - w zależności od wyznania - to zwykłe pierdolenie kotka za pomocą młotka.
W poszukiwaniu odpowiedzi na zadane przez życie ciosy, ludzie wymyślają różne historie, różne bajki. Żeby nie zwariować. Bo trzeba JAKOŚ uporać się z własnymi emocjami, gdzieś je poupychać i zaszufladkować. Bo życie jest po to, żeby żyć!
Kiedyś bardzo poważnie myślałam o terapii, ale nie składało się, nijak.
Teraz nie mam ochoty na wyciąganie tych wszystkich demonów z zakamarków mojej duszy. Zresztą teraz nie ma to już większego znaczenia. Wszystko co miało się wydarzyć, wydarzyło się.