Translate

środa, 28 stycznia 2015

pogodowy kalejdoskop

Wczoraj zima a dzisiaj wiosna prawie, i słońce ale złośliwe jakieś bo najbardziej świeciło w godzinach przedpołudniowych, kiedy byłam w pracy.

 Dzisiejszy spacer zaliczam do udanych - było spokojnie i cicho...


Miłego wieczoru Kochani :))

poniedziałek, 26 stycznia 2015

No!

Dopiero teraz się ogarnęłam. Z kijami jednak nie byłam, bo jak wróciłam z roboty to od razu wpadłam w wir pracy! Na początek zajęłam się obiadem. Był niby prosty , bo zrobiłam leczo ale krojenie warzyw zajęło mi sporo czasu. Leczo wyszło pysznie, robiłam wg 5 przemian.  Podam przepis, może ktoś będzie chciał skorzystać :)

Ziemia - smak słodki - do garnka wlać oliwę z oliwek, nieco pogrzać (ważne), następnie dodać pokrojoną cebulę i czosnek - usmażyć do miękkości, następnie dodać seler naciowy i znowu chwilę podsmażyć.

Metal - smak ostry - dodać mielony czarny pieprz i mieszankę suszonych ziół

Woda - smak słony - dodać sól (niewiele)

Drzewo - smak kwaśny - dodać pokrojoną w kostkę 1 pierś z kurczaka, podsmażyć (ok. 10min.)

Ogień -smak gorzki - dodać szczyptę kurkumy, podsmażyć (ok. 1 min..)

Ziemia - smak słodki - dodać pokrojoną w dość dużą kostkę paprykę świeżą i cukinię, podsmażyć

Metal - smak ostry- dosypać kolejną (niewielką) porcję suszonych ziół

Woda - smak słony - dodać szczyptę soli ( u mnie kamienna himalajska)

Drzewo - smak kwaśny - dodać 1 i 1/2 soku pomidorowego

Ogień - smak gorzki- ponownie szczypta kurkumy - i tak oto cykl został zamknięty - teraz garnek z zawartością przykrywamy i dusimy na maleńkim ogniu ok. 20 min.



W międzyczasie wstawiłam pranie, które później należało powiesić - szkoda tylko, że nie chce to to  samo się powiesić, tak jak samo (podobno) się pierze!
Potem szybki wypad do Decathlonu po koszulki funkcyjne dla Marudy - są w promocji. Zakupiłam nie tylko koszulki, bo jeszcze.... fajną, też funkcyjną, lekką jak piórko kurteczkę - no ale jak nie kupić skoro takie przeceny - za jedyne 69zł, z kapturem ;)))?!
Następnie powrót i długi spacer ze zniecierpliwioną psiarnią. No a potem to już  kolacja i to wszystko. Prawda, że niewiele?! Szkoda tylko, że ciemna noc mnie zastała i nie mogłam iść z kijami - po ciemnicy nie lubię. Ale jutro mam w planie i to z samego rańca, Nie mogę wypaść "z obiegu", znaczy stracić formy, bo już powoli zaczynam jej nabierać. A dowód na to miałam wczoraj, kiedy to trasę wcześniej trzygodzinną pokonałam w dwie i pół godziny. Huuurrraaa!

A tak było rano - mało optymistycznie, ta szaroburość już mnie dobija :(



Na koniec mała ciekawostka. Otóż od dzisiaj (za radą mojej Koleżanki) płyn do naczyń powędrował do pojemnika z dozownikiem. Bardzo fajna metoda no i oszczędna, bo kontroluje się ilość wlewanego płynu do wody. Że też wcześniej sama na to  nie wpadłam! Jakaś mało "twórcza" ostatnio jestem! 



Miłego wieczoru Kochani :))

niedziela, 25 stycznia 2015

niedzielne granie...

   Dzisiaj przede mną najdłuższa  z dotychczasowych tras - ponad trzygodzinna.                                                                                                                                                                                                               Miłej, spokojnej i dobrej niedzieli Kochani :)) i , może... do zobaczenie na trasie ;))



              

piątek, 23 stycznia 2015

ciąg dalszy nastąpił,

czyli....?!

Wczoraj, przyznaję się bez bicia, nigdzie nie wędrowałam! Czas mi nie pozwolił! Miałam sporo spraw do załatwienia i wróciłam...bardzo zmęczona - bardzo  późno!

Ale dzisiaj przeorganizowałam sobie nieco dzień i powędrowałam z kijami na całe 2 godziny. Było wspaniale!!!!!!! Samopoczucie niesamowite!...tym bardziej, że w perspektywie weekend! Luz, totalny luz!

Wróciłam głodna jak wilk! Nie miałam ani pomysłu, ani produktów na kolację! Jednak "coś" zrobić musiałam, a raczej głód mnie zmusił! I tak powstała sałatka pod tytułem: "przegląd lodówki"!

Składniki:
- 1/2  główki sałaty pekińskiej
- 2 czerwone cebule
- 1 świeży ogórek
- 2 jajka ugotowane na twardo
- 1 łyżka majonezu, zwykłego (wolę ten niż light)...wiem ile ma kalorii!!!
- 2 łyżki jogurtu typu greckiego
- sól, pieprz świeżo mielony 
- sok z 1/2 cytryny



Teraz odpoczywam i jest mi dobrze :)) . 

A jutro trasa nieco dłuższa :))

Miłego wieczoru Kochani :*

środa, 21 stycznia 2015

:)

  Wreszcie ruszyłam się  i od czterech dni chodzę z kijami. Jest ciężko, bolą mięśnie i mam zakwasy, najbardziej łydek ale początki zawsze są trudne. Pogoda, póki co, sprzyja - nie wieje i nie pada, choć słońca nadal nie uświadczysz. Czuję się fajnie i mam nadzieję, że słomiany zapał, który wpisany mam w swoje DNA, za szybko mnie nie dopadnie ;)))

Miłego wieczoru i najlepsze życzenia dla wszystkich babć, szczególnie tych fajnych :))

...i jeszcze coś miłego  :)




                  

niedziela, 18 stycznia 2015

niedzielne granie i.... "Carneval di Venezia" / David Garrett

   Oprócz tego, że wiało niemiłosiernie a potem nie było neta, to nic szczególnego się nie wydarzyło. Czekam z niecierpliwością nie na zimę już a na ciepłą wiosnę. Mam ogromny deficyt słońca i "koszenia trawy". Siedzę codziennie "w lodówce" niczym niedźwiedź w gawrze, z tą jednak różnicą, że w niej nie śpię a pożeram wszystko co znajdę. Do tego dołączył się całkowity brak ruchu. Dupsko wszędzie wożę, a jak zaplanuję sobie - dajmy na to - jakieś kije czy zwykły spacerek, to albo wieje tak, że przewraca albo wiadrami z nieba leje. Efektem niedźwiedziego życia - chociaż porównanie jest tu co najmniej wątpliwe, bo niedźwiedź, jak powszechnie wiadomo, zimą traci na wadze - jest "opuchlizna" wielkości?! jednego...no dobra, dwóch rozmiarów do przodu! Tak więc czekam wiosny jak kania dżdżu - w niej moja nadzieja na nie popełnienie seppuku. Jedynym malutkim, malusieńkim usprawiedliwieniem obżarstwa jest rzucenie, ponad 3 m-ce temu, palenia. Chociaż nie! Na obżarstwo, tak jak i na lenistwo nie ma usprawiedliwienia!

Apel
Szybki sposób na schudnięcie potrzebny od zaraz!!!!!!!!!!!!!!! Mogę nawet połknąć tasiemca ;))))))))
...no nie! tasiemca to już na pewno nie! bez jaj!

"Sportowej" niedzieli Kochani :)

                       

piątek, 9 stycznia 2015

Nie chciałabym smucić...

ale... 

Pogoda uwzięła się i popsuła piękny początek nowego roku. Niby styczeń a jakby listopad. Wieje i leje z niewielkimi przerwami każdego dnia. Wszechobecna błoć i szarość. Nawet psy wychodzą niechętnie. A do tego świat zwariował. Z "każdej strony" straszne lub mało optymistyczne wieści. 
To wszystko napawa mnie dziwnym rodzajem lęku, podcina skrzydła, zaburza normalną egzystencję, dołuje. Cały czas wydaje mi się, a właściwie mam takie przeczucie, że niedługo wydarzy się coś jeszcze gorszego. I niby staram się myśleć pozytywnie, odpędzać natrętną myśl ale...no właśnie! Wiśta wio  łatwo powiedzieć.

Jest już po kolędzie i jutro mam w planie schować ozdoby świąteczne. Choinka w tym roku wyjątkowo dobrze się trzyma i żal mi jej trochę. Wygląda ładnie i nie sypie się jeszcze, a przy tej okropnej pogodzie jest na co popatrzeć. Trzeba jednak od razu zrobić wszystko, nie warto rozkładać roboty na raty.
 Kolęda w tym roku była "dziwna".Ksiądz wpadł i wypadł. Może dlatego, że przyszedł do nas prawie na końcu, a czekaliśmy na niego cztery i pół godziny. Niby starał się zachować pozory i nieco zagaił, ale widać było, że siedzi jak na szpilkach. Z powodu takiego zachowania odniosłąm wrażenie, że przyszedł tylko po kopertę. Ale, i tak go lubię :). Swoja drogą, chyba tylko w naszym kraju ostał się ten archaiczny zwyczaj chodzenia księży po domach.

Dzisiaj usłyszałam fajny - tak mi się zdaje - kawałek. Podzielę się z Wami i miłej soboty życzę :)



:))