Translate

wtorek, 28 stycznia 2014

Księżyc....

                                     ...jest aktualnie w fazie malejącej.

A wiecie dlaczego?!
A dlatego....
   
                                    


Spokojnego i nieco cieplejszego tygodnia życzę :))


sobota, 25 stycznia 2014

Mroźny walking....


Musiałam wyjść...mimo przenikliwego zimna. Przewietrzyć myśli, rozproszyć lęki....choć na chwilę.



"Tylko wtedy masz prawo...

...skarżyć się na los, jeśli zasłużyłeś na lepszy."


Muszę Być zawsze
smutna,
bo jak tylko... 
zaczynam się uśmiechać
grad nieszczęść spada
na moją głowę....





niedziela, 19 stycznia 2014

Popełniłam...


...drugą z prac i na razie tyle. Przejadło mi się.



 Półeczki na przyprawy.Zrobiłam dla koleżanki i według jej koncepcji...pasują do wnętrza jej  kuchni. :))

piątek, 17 stycznia 2014

Take care


Troszcz się o tego, kogo kochasz
Troszcz się o tego, kogo potrzebujesz,
Troszcz się o tego, kto najbardziej Ciebie potrzebuje,
Troszcz się o tego, kogo kochasz.

Troszcz się o tego, kogo kochasz,
Troszcz się o tego, kogo potrzebujesz,
Troszcz się o tego, kto najbardziej Ciebie potrzebuje,
O tego, kto daleko jest od domu, tego, kto wypełnia Twą duszę.
Troszcz się o tego, kto trzyma Cię za rękę,
Gdy jest zimno.

Wiem, że to wiesz  


czwartek, 16 stycznia 2014

Głowa do góry...


Co mówi kat do skazańca pod szubienicą ??
- Głowa do góry.


....w związku z powyższym zabrałam się do prac ręcznych....
A to, pierwsza z nich :))

 I efekt końcowy....



poniedziałek, 13 stycznia 2014

Listonosz był chory....


...i dlatego dopiero dzisiaj doręczył korespondencję, a w niej.....?!


Małgosiu, bardzo Ci dziękuję. Jestem wzruszona i zaszczycona. Karteczka powędrowała do  kuferka moich skarbów, na honorowe miejsce :)) . Ten oryginalny rękopis  zachowam dla potomnych :)

sobota, 11 stycznia 2014

Fajny dzień dzisiaj....

...naprawdę fajny :))

Najpierw zrobiłam, na prośbę familii, lasagne...smaczniutką! Dwuskładnikową: szpinak + mięsko mielone. Bez beszamelu, żeby trochę dietetycznie było. Jako spoiwo - niewielka ilość żółtego sera, którego nie cierpię, ale tutaj ujdzie.



A za chwile zabiorę się jeszcze za rybkę...po grecku, tzn. tołpygę. Kupiłam wczoraj w Biedrze. Bardzo dobra, nawet nie przypuszczałam, że aż tak! I świeża.

A Dzień?!... Ooo taki właśnie :)))



piątek, 10 stycznia 2014

Szopka....


Pan Durny i pan Nadziany od pół godziny dreptali niecierpliwie wokół plebani. Ani jeden, ani tym bardziej drugi, nie miał zamiaru ustąpić. Mamrocząc coś pod nosem obrzucali się wzajemnie wzrokiem pełnym nienawiści. Przedłużający się czas oczekiwania wytworzył napięcie o sile kilkudziesięciu woltów. Zaiskrzyło! I doszło do samozapłonu w postaci regularnej bitwy w pobliżu domu bożego.Walkę przerwał ksiądz, który uznał,że czas już wyjechać. Ksiądz znalazł się w bardzo niezręcznej sytuacji. Nie wiedział czy jechać z Durnym czy też z Nadzianym. Nie chciał obrazić żadnego z nich. Po krótkiej ocenie sytuacji wybrał jednak Nadzianego. Po pierwsze, po otrzymaniu reprymendy, Nadziany przejawiał jakąkolwiek skruchę. Co prawda szczerości za grosz tam nie było jedynie pozory, ale w przeciwieństwie do zawziętości Durnego dobre i to. Po drugie, dlaczego zawsze zaczynać od Durnego? 
Durny, wściekły jak rozjuszony byk, pozostał jeszcze  chwilę na kościelnym placu, po czym odpalił maszynę i samotnie odjechał.

W tym miejscu trzeba powiedzieć, że Durny z Nadzianym byli sąsiadami a mieszkali dokładnie w połowie ulicy.

Po krótkiej kolędzie u Nadzianego ksiądz, żeby  zachować jakiś logiczny ład i porządek, udał się w kierunku państwa Normalnych mieszkających na początku ulicy. A potem dalej, po kolei, od domu do domu, aż dotarł wreszcie do domu Durnego. Durny jednak, jak to durny... i zawzięty, z wysoko zadartym nosem, okopał się swoją nienawiścią. Zabarykadował, zamknął szczelnie wszystkie furtki i drzwi, a na dodatek wypuścił na posesję swoje trzy psy obronne rasy york, które robiły tyle hałasu, że uszy księdza od nadmiaru decybeli na około głowy latały...

Niebawem, naprzeciwko Durnego i Nadzianego, zakończy budowę domu niejaki pan Ważny. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w przyszłym roku na placu kościelnym będą się lać we trzech.



poniedziałek, 6 stycznia 2014

Spacerek....z przytupem :))

 Piękny poobiedni spacerek sobie ucięłam. Słoneczko trochę niemrawe, ale  w plecy dobrze grzało.
A morze bardzo, ale to bardzo...pachniało morzem. Ciepło, prawie bezwietrznie. Trochę za dużo ludzi, jak dla mnie, bo lubię bardziej samotnie. Mam nawet takie swoje ciche miejsca, tylko, że teraz grasują tam dziki.
Tak czy siak spacerek udany....no, prawie!

Po drodze spotkałam znajomą. Zwykłą znajomą, nie dobrą, zwykłą. Uśmiechałam się do niej z daleka, jak to ja mam w zwyczaju, po czym przywitałam  mówiąc: "Dzień dobry". A ona?! Niby spojrzała na mnie, potem szybko odwróciła głowę, coś tam odburknęła pod nosem i równie szybko przeszła. Poczułam się jak małe dziecko, które chciało być miłe, a któremu powiedziano, z dużą pogardą: " Co się gapisz???" Nagle uświadomiłam sobie, że pani była miła, ale tylko wtedy jak coś ode mnie potrzebowała. A potrzebowała! Niby nic takiego się nie stało...ale jakoś tak bardzo poczułam się nie halo. 



sobota, 4 stycznia 2014

Trudności ze zrozumieniem....


Noszę krótkie fryzury. Dla kobiety pracującej, jaką jestem, i która żadnej pracy się nie boi są wygodne. Jest mi w nich dobrze, bo odejmują mi lat. Bo przy wzroście konusa i budowie baryły, wydłużają wizualnie i dodają lekkości . Lubię krótkie fryzury, bo nie zabierają cennego porannego czasu.
Do fryzjera  chodzę jednak bardzo niechętnie i w ostateczności... Ostateczności, gdzie moje oczy unikają kontaktu z lustrem jak ognia!
Włosy mam miękkie, podatne i lekko falujące. Trzeba je naprawdę dokładnie i dobrze obciąć, żeby nie było problemu z układaniem...samoukładaniem! Staram się więc zawsze, dobrze wytłumaczyć Pani o co mi chodzi, pokazać, zobrazować, czasem nawet zdjęciem. Ale Pani, mam wrażenie, nie słucha, albo wie lepiej, albo robi tylko tak jak ją kiedyś nauczono.
Tak było i wczoraj!!!! Włosy były na tyle długie, że miała powstać z nich fryzura na bombkę, a docelowo na boba. Pani jednak cięła tak zażarcie, że powstała pieczarka, i to w początkowej fazie rozwoju!
Cała kapciowata morda wysunęła się na plan pierwszy. Wszystkie bruzdy, a raczej rowy mariańskie widoczne jak na dłoni. Przez to obrzępolenie cała facjata wygląda tak, jakby łopatą na płasko po niej przejechano.
Od dłuższego czasu nie mogę znaleźć dobrego fryzjera....takiego, który przede wszystkim by mi doradził, a potem zrobił dokładnie to czego oczekuję. Znowu muszę czekać kilka tygodni  zanim odrosną!!!!
Dobrze, że rosną :)))))))


Tak miało być!!!!
....ale nie jest 

czwartek, 2 stycznia 2014

W drodze....


Moje chomiczkowe kółeczko w ubiegłym roku miało 365 dni. Biegłam w nim wytrwale, cierpliwie i zapamiętale. Do mety dobiegłam...z trudem. Biegu nie będę bilansować, puentować, reasumować, czy zakańczać! Jeszcze żyję!!! I nadal biegnę, tylko znowu od początku...od startu. Jestem w ciągłej drodze. Czy mam jakieś plany??? Nie! I planować niczego nie zamierzam. Zobaczę co ześle Opatrzność. Czy mam marzenia? Mam! Ale pozostawię je dla siebie. W głębi duszy czuję, że się spełnią...a przynajmniej jedno z nich. Oooo, już mi się mordka śmieje. To będzie Dobry dla mnie rok!!!
Czego bym chciała????
CHCIAŁABYM MIEĆ:
- dużo cierpliwości
- więcej pokory
- więcej rozumu
- poczucia humoru
- więcej luzu
- więcej radości
- być bardziej komunikatywną... z dużym wyczuciem TAKTU

 Czy Wy też macie jakieś chciejstwa?! Jeśli tak, to niech się spełnią!!!  :))



środa, 1 stycznia 2014

Bal sylwestrowy


Grubociosana porwana latynoskimi rytmami muzyki sylwestrowej, pląsała, skakała, wywijała na parkiecie bez opamiętania. W swym szaleństwie, niemal zatraceniu przechodziła, a raczej płynęła unoszona ekstazą rytmów z sali do sali... Pałacu, w którym od lat spędzała Sylwestra. Kiedy było już  po północy, a bąbelki szampana wychodziły jej niemalże uszami, potrąciła, nie wiedzieć czemu, bo miejsca było dużo, Pana P. tzn. Pana Pewnego. I z ogromną siłą wbiła mu szpilkę, prosto w serce , od swoich nowych....szpilek właśnie. Była jednak na tyle przytomna, że natychmiast ową szpilkę wyciągnęła. Pan P. jako dżentelmen, stwierdził, że nic się nie stało i ,że ta szpilka to szczerość po prostu, a on bardzo ceni sobie szczerość.

Grubociosana, pomimo swej gruboskórności, incydent nadal rozpamiętuje, analizuje i nie wie dlaczego, i jak do niego doszło? I nie ma dla niej samej żadnego usprawiedliwienia. Lubi przecież Pana P. , bo Pan P. jest Redaktorem, o bardzo wnikliwym oku. Oku, które i ona posiada, ale nie posiada tak doskonałych umiejętności jak on, przelania tego na papier.

Grubociosana na długo zapamięta tegoroczny bal sylwestrowy....po którym pozostał Gigantyczny Kac...Moralny!