Translate

piątek, 28 września 2018

Kler

Byłam. Obejrzałam! Wyszłam zmęczona i przytłoczona!

Film mocny!, typowy dla Smarzowskiego! 

Nie będę opowiadać długo, bo nie mam siły, jestem poruszona. 

Muszę w spokoju przemyśleć wszystko, przeanalizować, przetrawić, poukładać sobie! 

Pierwsza konkluzja? - "cyrk, a w cyrku małpy". 

I krzyk, gdzieś tam, w środku mojej duszy - wołanie o pomoc dla...WSZYSTKICH! 

CZAS SIĘ OBUDZIĆ!!!

Polecam z całego serca - idźcie i obejrzyjcie! Warto!

środa, 12 września 2018

Z czeluści bloga ;)


Pisałam już wcześniej, że w głowie pustota, durnota i szlam... I nie wiem jak to przeskoczyć?

Serdeczności dla Was moi cierpliwi i wyrozumiali Czytacze ♥



poniedziałek, 10 września 2018

Ostatni dzień urlopu


W Starym Polu za Malborkiem odbyły się w ten weekend Jesienne Targi Ogrodnicze.
Z wystawców największa grupę stanowili ogrodnicy, ale nie zabrakło i innych handlowców.
Przetwórstwo spożywcze obfitowało w zapach wędlin z Podlasia i Litwy, serów i oscypków
a także piwa i różnego rodzaju nalewek. Pajda chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem to już standard takich targów. Ceny  były na szczęście zróżnicowane, takie  na każdy portfel.
Oprócz tego były stoiska z narzędziami, sprzętem oraz małą architekturą ogrodniczą.
Było też coś dla ucha, nie tylko dla "brzucha" - Staropolski Przegląd Muzyki Biesiadnej porywał do tańca...

Niestety nie zrobiłam zdjęć! Telefon został w aucie, a parking był zbyt daleko... :(

Do ogrodu kupiliśmy dzielżan, wrzosy, marcinki, 2 borówki amerykańskie, a do jedzenia obowiązkowo chleb na zakwasie, smalczyk i inne takie tam :)

W drodze powrotnej nie mogło zabraknąć Malborka. A tam Castle Triathlon Malbork 2018, który rozpoczął się już w sobotę. Dla zainteresowanych tu można dokładnie o tym poczytać :)
A my zrobiliśmy sobie piękny spacer wokół zamku , ale i też dzielnie kibicowaliśmy zawodnikom.


No a dzisiaj? Wiadomo... :(

piątek, 7 września 2018

Wrześniowy ogród


Dzień był dzisiaj wspaniały, niesamowity, jak za obrazka. :) 
Pogoda boska! Temp. 23 st. C, a więc idealna!
Bezwietrznie i bezchmurnie...no prawie, ale te białe, "bawełniane" kłębuszki  na niebie dodawały jedynie uroku temu niezwykłemu dniu.

Dziękuję i jestem wdzięczna :)

Cały dzień spędziliśmy w ogrodzie pracując, bo praca dzisiaj to czysta przyjemność, zresztą...grzechem byłoby nie wykorzystać tej fantastycznej aury.

Zlikwidowaliśmy naszą permakulturową "grządkę", którą założyliśmy trzy lata temu, zgodnie z instrukcją wielu blogów tematycznych jak i samego neta. Grządkę, z powody braku areału umieściliśmy pomiędzy dwoma drzewami - sosną i brzozą. I to był nasz błąd, kardynalny...!

Po trzech latach uprawy, gdzie zaledwie pierwszy rok bogaty był we własne nowalijki wiosną i pełen ogórków latem , potem wszystko zaczęło powoli marnieć, a w tym roku przybrało bardzo rachityczny kształt. Po dogłębnej analizie okazało się, że najzwyczajniej w świecie do naszej permakultury dobrały się korzenie obu drzew i to w sposób baaardzo ekspansywny. A, że na walkę z onymi nie mamy ani czasu, ani ochoty, postanowiliśmy całość "rozbroić" i ponownie zagospodarować! Nie wiemy jeszcze jak, ale coś się wymyśli... ;)))

Poniżej są zdjęcia z ubiegłego roku


To jest to "rozbrojenie" i pole do...popisu :)
A tu reszta wczesno wrześniowego ogrodu..


 Budleja walczy z sosną himalajską i świerkiem koreańskim o życiodajne promienie słońca :)
 Tutaj widać to lepiej


 To miejsce zagospodarowaliśmy na nowo, wycięliśmy ogromną daglezję, która niebezpiecznie przechylała się na jedną stronę. Po wycięciu ukazał się nam nasz Kamienny Strażnik ;) domu, o którym dawno zapomnieliśmy :)
 Róża odmiany Heritage, która nadal kwitnie i jest piękna 



 Nasze osobiste maślaki -  nieźle obrodziły w tym roku ;))


Wierzba po letnim cięciu zagęściła się i jakby wzmocniła


Sono felice :)
Nic mnie tak nie uszczęśliwia jak kawał dobrze wykonanej, sensownej roboty :)