Translate

niedziela, 26 lipca 2015

czy warto...5

"Wędrówki ludów" chcących kupić mieszkanie zakończyły się na początku sierpnia. Niestety
ze stratą. Mając na uwadze "właściwości" Ytonga - głównie to, ze stoi tam bez dachu nad "głową", "goły" jak go fabryka stworzyła, narażony na łaskę i niełaskę pogody - obniżyliśmy cenę mieszkania!
 I to znacznie.  Opuszczenie lokalu w ciągu trzech miesięcy (umowa) było równoznaczne z podciągnięciem budowy do stanu zamkniętego - takiego, aby można było w nim zamieszkać. 
Budowa ruszyła i rozpoczął się wyścig z czasem!

Bywały dni, że na budowie było po kilka ekip: budowlańcy, hydraulicy, brygada od dachu, firma montująca okna....i inni. Pieniądze ze sprzedaży mieszkania wypływały szerokim strumieniem!

Dochodziły kolejne nieprzewidziane wydatki. Wodociągi i kanalizacja nie chciały podłączyć
mediów dopóty, dopóki nie zrobimy na swój własny koszt ulicy, przy której posadowiony jest dom.
Mąż wynajął koparkę, spychacz, samochód ciężarowy do wywózki ziemi i zaczęło się "rzeźbienie" ulicy. Następnie musieliśmy wpłacić frycowe samozwańczemu komitetowi, który to - z powodu braku odpowiedniego ciśnienia, a co za tym idzie wody w kranach - wybudował dodatkowe przyłącze wodne! Piszę frycowe, bo oprócz komitetu o pieniądze upomniał się także Urząd Gminy.
Zapłaciliśmy podwójnie! Taki kraj - każdy...(wiecie kto) na swój strój!
Ostatecznie podłączono wszystko co trzeba, a cała "przyjemność" kosztowała nas bez mała 10 tys. zł.

15 października, czyli w sześć miesięcy (z przerwą) od rozpoczęcia budowy nastąpiła przeprowadzka. Pomimo okropnych, surowych warunków cieszyliśmy się jak wariaty;)!

moja kuchnia....


salon....i ja 10 kg młodsza ;)))



Najgorsze jednak miało dopiero nadejść....


6 komentarzy:

  1. Trzymasz w napięciu MM. Ja przeżyłam tylko remont kapitalny w 45 metrowym mieszkaniu, ale za to prawie bez wsparcia męża, a i tak na wspomnienie użerania się z "fachowcami" mam uderzenia gorąca ;-/

    Twoja malutka kuchenka na stole przypomniała mi, że z takim ustrojstwem zainstalowanym w przedpokoju żyłam przez pierwsze 3 lata małżeństwa ( w 18-to metrowej kawalerce) i że to były bardzo fajne studenckie czasy. Prawie zupełnie beztroskie :)

    Ściskam serdecznie :) i czekam na odc. 6.

    OdpowiedzUsuń
  2. najgorsze miało nadejść??? ło matko....

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż się boję, co będzie dalej.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko jedyna ,domyslam sie co bylo dalej.
    Nawet nie wiesz ile ja mam podziwu i szacunku dla Ciebie.
    Chyle czola.

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm, ja bez komentarza poczekam...

    OdpowiedzUsuń
  6. dlatego nie wybuduję domu :*

    OdpowiedzUsuń