Translate

wtorek, 26 grudnia 2017

Przed i poświątecznie

No i co? I prawie koniec! Niby święta  jeszcze  trwają, ale gdzieś tam, z tyłu, na plecach czuje się już oddech jutrzejszego dnia. Dnia pracy.

A jak było?
Szaleństwo przedświąteczne jednak mnie dopadło! Miało być niespiesznie, a wyszło jak zwykle!
Dobrze, że w tym roku wigilia wypadła w niedzielę. Jak dla mnie, co roku może być w niedzielę. Było mnóstwo czasu na przygotowanie wszystkiego, począwszy od potraw, poprzez świąteczny stół, czy ostatni szlif domu, aż po ogarnięcie samej siebie...bo do czarownicy na miotle niewiele mi brakowało.

Wigilia w gronie bliskich i najbliższych. Niestety nie było tych , na których najbardziej mi zależało...Było mi trochę smutno z tego powodu. 
Pogoda też swoje dołożyła - wiało i lało!
 Ale ciepły, przytulny, odświętnie udekorowany domek koił duszę i przepełniał serce radością...
 Udało mi się nawet upiec chleb. Nie było z tym większego problemu, bo skorzystałam z gotowej mieszanki. Wyszedł wspaniały - polecam!

Dzisiaj pogoda o niebo lepsza, jest szansa na dłuuugi spacer. Piesek z niecierpliwością i błaganiem w ślepiach czeka na wyjście! Wczoraj wynudził się jak nigdy - po 1. lało, a po 2. nikomu się nie chciało :/

Miłego, dalszego świętowania... :)

2 komentarze:

  1. ominęłam poprzednio przez nieuwagę, ale już nadrabiam, pięknie przygotowany stół :)

    OdpowiedzUsuń