Translate

czwartek, 25 lipca 2013

Karny jeżyk...

Niebo spowite grubą czapą szaroburych ciężkich chmur, pilnie 
strzegących każdej kropli deszczu. Wczoraj wieczorem zrobiło się bardzo groźnie na horyzoncie, tym samym pojawiła się nadzieja,że może wreszcie. Ale niestety , przeszło bokiem. Na szczęście 
przestało targać. Jest cisza...błoga, spokój i odprężenie.

Młody Jackie pokazał dzisiaj swoje prawdziwe oblicze :). Z wielkim zapałem zabrał się za kopanie dziury w trawniku. Nie reagował na 
na słowa "nie wolno". Zaczęłam się powoli do niego zbliżać,żeby 
podać patyczek i odwrócić uwagę. W tym momencie przepuścił na mnie siarczysty atak i najzwyczajniej w świecie zostałam pogryziona, do krwi. Tym samym musiał odbyć karę. A ponieważ wiem,że największą karą dla psa jest zapięcie na łańcuch, siedział
więc zapięty ponad godzinę. Żal mi go było,ale trudno..
Teraz chodzi za mną jak piesek...coś dotarło, obserwuje, i na razie jest posłuszny. Dwóch rządzących Jacków w domu, to o dwóch za dużo, ale przynajmniej jednego trzeba ujarzmić :))).
Dzisiaj dostał  nowe legowisko, od pana, nową obrożę i obróżkę
przeciwpchelną. Początkowo nie pozwolił ich sobie założyć, ale jak
zobaczył,że Dorze zakładamy to podszedł i sam łepek nadstawił. To bardzo mądry piesek i charakterny.

Początki integracji...
No i jak nie kochać...

Wczoraj pierwszy zbiór śliwek(mamy tylko jedno drzewko) i pierwsze ciasto ze śliwkami...

Przepis bardzo prosty...lubię łatwe przepisy, bo średnia ze mnie kucharka, a jeszcze średniejsza piekarka :)
-2 niepełne szklanki mąki(najlepiej krupczatki)
-1/2 kostki masła lub margaryny
-2 jajka
-3/4 szklanki cukru
-1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
-i oczywiście śliwki
Produkty suche połączyć z masłem(np. posiekać nożem)
Białka ubić ze szczyptą soli, dodać cukier i dalej ubijać, potem żółtka.Połączyć wszystko razem, ułożyć śliwki, piec w temp.190st. przez 40 min.

Suszą się kolejne zioła...

Ps. Coś mi się zdaje,że Dżeki dostawał niezłe cięgi, skoro tak agresywnie zareagował na mały patyczek !

4 komentarze:

  1. no co poradzisz...? kochasz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nie mówi się piekarka, tylko pieczarka... ;)))
    No bo przecież piecze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To byłam ja - Renia zza płota :)

    OdpowiedzUsuń