Translate

piątek, 7 czerwca 2013

Reset...

Ostatnio czuję się jak chomik w rozpędzonym kółeczku, który
niczego nie widzi, nie rejestruje, nie zapamiętuje tylko biegnie.
Budzę się w poniedziałek, a tu już piątek i nie wiem gdzie
podział się tydzień! Męcząca powtarzalność, pęd.
Ta sama noc, ten sam dzień, targany od czasu do czasu
porywami wiatru, obmywany mniejszym lub większym deszczem.
Ale to wciąż ten sam dzień i ta sama noc. Tylko z mordy
większy kapeć a i włosy trzeba częściej farbować.
Coś dziwnego zadziało się w przyrodzie, a może coś z czasem 
się popie...przyło. Nie wiem, nie umiem tego wytłumaczyć, to nie na moją marną głowę.Przyspieszenie jednak jest i to się czuje.
Dzień za dniem...tydzień za tygodniem.
W pracy miło, wysyp czerwononóżek, pięknych, rumianych,
szczęśliwych. Lubię jak jest zgoda. Nadal jednak nie umiem
się otworzyć i popłynąć. Przez to uchodzę chyba za niemotę. Czasem nawet mnie to bawi.
W domu rozpoczął się okres chlania...mięty z cytryną z dodatkiem magicznego składnika, miodzia klonowo-mniszkowego z tegorocznych zbiorów. Wiem, wiem.., non scoperto una America,
bo wy pewnie też tak macie. Marudzie robię ów napój w jego ulubionej "filiżance".
Mecz zremisowali...d....y, do Brazylii nie pojadą. "Widzicie te zły,
widzicie te zły".
Dzisiaj był mój ulubiony dzień, dzień koszenia trawy!


i Ów napój
a to jeszcze dołożę...


2 komentarze:

  1. Napój wygląda i czyta sie smakowicie, może spróbuję... a to przeciekanie przez palce czuję jak nigdy wcześniej, może to taki czas?

    ojej, ściskam

    OdpowiedzUsuń
  2. coś z tym czasem w tym czasie się porobiło :)...napój polecam, bardzo orzeźwiający, akuratny na tę porę

    OdpowiedzUsuń