Translate

poniedziałek, 25 lipca 2022

Prozą życia pisane 4

Stefan - historia prawdziwa cz. I
Iza po raz  kolejny  nerwowo przeglądała oferty pracy w pośredniaku. 

Był koniec lat dziewięćdziesiątych, degrengolada ekonomiczna kraju owocowała ogromnym bezrobociem i rozrastającą się sferą ubóstwa. Wszystko to, pomimo przeprowadzanych reform ustrojowych, było dziedzictwem wcześniejszej  gospodarki centralnej. Koniunktura była zdecydowanie lepsza, niż w latach poprzednich, ale nie przekładało się to na poprawę warunków bytowych zwykłego Kowalskiego.

- Znowu nic - pomyślała Iza, stojąc w tłumie sobie podobnych. Wracała do domu zrezygnowana. Martwiła się. W zasobach budżetu domowego były niewielkie oszczędności, kurczyły się jednak w tempie błyskawicznym. Nie miała pojęcia jak pomóc starszej córce, która po pierwszym roku studiów w Instytucie Filologii Romańskiej, dostała stypendium w Paryżu. Czarne chmury zbierały się też nad młodszą, niespełna dziesięcioletnią, u której zdiagnozowano początki niewydolności nerek. Wszystkie te składowe, każdej nocy skutecznie spędzały sen z jej powiek.

Podobno jesteśmy magnesami i przyciągamy wszystko to, czego pragniemy lub czego się boimy - tak twierdzą amerykańscy badacze prawa przyciągania. Iza nie była tego świadoma, nie mniej jednak bardzo pragnęła zdobyć pracę. Jakąkolwiek.

Zadzwonił telefon. Koleżanka spieszyła poinformować, że jest praca! Ale zupełnie inna od tych , które Iza miała wcześniej. Praca , która wymagała wiele cierpliwości i wytrzymałości, a także wiedzy. Była to opieka nad osobą leżącą - na już, na teraz.

Drzwi mieszkania otworzyła młoda kobieta, rozczochrana i dobrze skacowana. Buchnął smród kocich szczyn, rozwalając nozdrza od środka i powodując natychmiastowy odruch wymiotny. Iza była oszołomiona.
- Co tu się kurwa odpierdala - pomyślała przekraczając próg.

W dużym pokoju, na łóżku ortopedycznym pamiętającym czasy króla Ćwieczka, w brudnej pościeli, w podartej piżamie i z tłustymi włosami postawionymi na sztorc, leżał mężczyzna - w sile wieku. Nieogolony i śmierdzący. W pokoju bałagan, brud i zaduch. W oknach firany z pierwszej dekady lat siedemdziesiątych, poszarpane przez koty, w kolorze ciemnoszarym i nie był to ich naturalny kolor - bynajmniej.
Na fotelach i kanapie pełno różnych szmat - starych prześcieradeł i poszewek, przerobionych na podkłady, brudnych i tak samo śmierdzących jak ten mężczyzna, i całe jego otoczenie. 

Iza wracała do domu czując przenikający smród tego mieszkania, wchodzący w każdą komórkę jej ciała. Myśli bombardowały, rozum walczył z sumieniem. Nie wiedziała co robić? Miała zaledwie jeden dzień na podjęcie decyzji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz