Translate

sobota, 23 lipca 2022

Prozą życia pisane 2

"Metodą na wnuczka.."

Pani Henryka dość wcześnie  zmieniła stan cywilny, z mężatki na wdowę.
Mąż położony ciężką chorobą, po kilku latach walki z ową, zmarł. 
Ostatnią jego wolą było, aby nieduże mieszkanko, którego byli właścicielami, zapisać notarialnie dla dwóch synów ( dwóch tylko mieli), zaznaczając prawo do dożywotniego zamieszkania jej w ty mieszkaniu.
Pani Henryka, niesiona falą rozpaczy, tuż po pogrzebie wypełniła wolę męża.

Czas płynął , lata mijały, pani Henryka uporała się z osieroceniem, a uczucie pustki wypełniła wnukiem. Pierworodnym. Którego kochała najbardziej ze wszystkich swoich wnuków, a miła ich kilkoro.
Wnuka kochała miłością małpią, wyręczała na każdej płaszczyźnie życia, niańczyła, nawet wtedy kiedy był już prawie dorosłym mężczyzną. Rodzice chłopca, zapracowani, w ciągłym biegu, a potem leniwym odpoczynku cieszyli się, że dziecko ma opiekę, jest czyste,nakarmione i ogólnie dopilnowane.

Wnuk wyrósł na egocentryka, narcyza klinicznego, który w swojej głowie był pępkiem świata, a za wszelkie niepowodzenia obwiniał  innych. Do tego leń patentowany, wyznający zasadę - co by tu zrobić, żeby się nie narobić , a dobrze zarobić. Próby podejmowania różnych prac były, w tym własnego biznesu, ale wszystko to wymagało dyscypliny, zaangażowania, sumienności, no i poniesienia pewnego trudu, a wnuk nie był posiadaczem żadnej z tych cech. Poszedł więc w hazard, internetowy, bo to nawet z domu nie trzeba było wychodzić. Z początku  mu się wiodło, takie szczęście nowicjusza. Pomyślał wówczas, że dobrze by było usamodzielnić się. Zaproponował więc babci wspólne zamieszkanie. W zamian za to, obiecał, że wyremontuje leciwe już mieszkanko.Chciał koniecznie wyfrunąć z gniazda rodzinnego. Miał swoje lata.
Na domiar wszystkiego pojawiła się dziewczyna, która miała być tą jedyną i wreszcie ostatnią! Wcześniej było już kilka, ale żadna nie odpowiadała, żadna z nich nie potrafiła nosić "szkolnego tornistra" tak, jak babcia. Obecna pretendowała.

Babcia z początku nie chciała przystać na propozycję wnuka, ale ostatecznie jego urok osobisty i bezgraniczna miłość powiedziały tak. Wnuk tak okręcił babcię wokół własnego palca, że ta po pewnym czasie zmieniła testament, zapisując wszystko jemu.

Na czas remontu babcię wyeksmitowano do syna i synowej, rodziców wnuka.
Zamieszkała w małym pokoju - jednym z dwóch, wąskim i długim niczym wagonik kolejowy. Nie czuła się tam dobrze, bo to nie było jej miejsce. Zaciskała jednak zęby, bo wiedziała , że ten stan rzeczy jest chwilowy przejściowy.
Remont dobiegł końca, babcia zachwycona, a jednocześnie zmartwiona, bo bez jej wiedzy usunięto z mieszkania wszystkie jej rzeczy, pamiątki,drobiazgi, do których miła sentyment. No ale ok, widocznie tak musi być - tłumaczyła wnuka.
Czekała z niecierpliwością na powrót do siebie. Czekała i czekała... nie doczekała.

Wnuk popadł w ogromne tarapaty finansowe, związane z hazardem internetowym.
Podobno groziło mu więzienie - tak mówił. Sprzedał mieszkanie, spłacił długi i to nie wszystkie jeszcze - oznajmił babci na usprawiedliwienie.
Ostatecznie wrócił do swojego małego i wąskiego, niczym wagonik kolejowy, pokoju i zamieszkał razem z babcią. Postawiono w poprzek pokoju dwa fotele rozkładane, żeby było gdzie spać. Babcię na nieszczęście ulokowano przy oknie, wnuka przy wejściu do pokoju, bo ten późno wracał z imprez i nie chciał babci budzić. Taki dobry był. Babcia, nie mogąc pogodzić się ze stratą mieszkania cierpiała katusze, ale tak w sobie, co spowodowało podupadanie na zdrowiu. Niemal każdego dnia jeździła na swoje stare śmieci i godzinami patrzyła w nieswoje już, okna mieszkanka na ostatnim pietrze. W nocy też było ciężko. Budziła się regularnie o trzeciej nad ranem i siedziała na swoim niewygodnym fotelu rozkładanym, patrząc w sufit, czekając ranka. Nie chciała budzić domowników.

To jeszcze nie koniec tej historii.

Kolejna tragedia, jak grom z jasnego nieba, spadła na panią Henrykę. Zmarł jej syn pierworodny, ojciec tego wnuka. Podobno chorował na serce.
Została z synową, i  wnukiem. Teraz  modląc się, prosi Boga o to, żeby synowa nie umieściła jej w domu starców.

Drugi syn, który został wydziedziczony, zerwał wszelkie kontakty z matką i całą resztą. Wcześniej jednak zadał jedno pytanie;
- Dlaczego tak postąpiłaś?
- Bo mogłam - usłyszał, bo to było moje mieszkanie i mogła zapisać je komu chciałam, nawet na Hospicjum!
- To dlaczego tego nie zrobiłaś?




 

2 komentarze:

  1. I tak sobie sami układamy życie. Nawet pretensji do nikogo nie wypada mieć ;) Bosze, skąd ty bierzesz te historie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, od momentu kiedy stajemy się świadomi jesteśmy kowalami własnego losu.
    A historie są z życia wzięte. Lubię nie tyle rozmawiać z ludźmi, co bardziej ich słuchać. Mam taki zawód , i nie, nie jestem psychologiem ;)))

    OdpowiedzUsuń