Translate

sobota, 7 lipca 2018

Winny się tłumaczy...

...niewinny udowadnia swoją niewinność.

Winna jestem! -wyjaśnienia. Pojawiam się i znikam. Obiecuję, że zamknę bloga, a tym czasem znowu jestem. Wygląda na to, że mam źdźebko nierówno pod sufitem...

Na swoją obronę powiem tylko tyle, że ciągnie mnie do tego miejsca jak do domu.
Bo to jest moje miejsce, moja przestrzeń - "tajemna", w której czuję się dobrze.
W której w jakiś sposób mogę wyrazić siebie, swoje uczucia i prawdziwość...
A poza tym, kocham szwendać się po waszych fantastycznych blogach - światach równoległych. Zaglądać do waszych domów i ogrodów, do waszego życia. Korzystać z rad i porad, z różnych przepisów, podpatrywać "przez dziurkę od klucza". Podróżować razem z wami i "słuchać" ciekawych opowieści. Kibicować i trzymać kciuki. A czasem nawet obgryzać paznokcie... ;)Po prostu.

A co u mnie?! Domek nadal nie sprzedany. Widać nie chce nas wypuścić - dobrze mu z nami.
Nadal z wielkim pietyzmem dbamy o niego, bo zwyczajnie go kochamy. Ale ciężkie, czarne chmury franka szwajcarskiego wiszą nad naszymi starymi, pokrytymi szronem głowami :(
I to spędza sen z naszych pomarszczonych powiek! Rad, nierad chałupkę sprzedać trzeba!
Na nieszczęście oglądaczy jest od metra, a kupujących niewielu. A jak zdarzy się zacząć sprawę finalizować, to na końcu okazuje się, że ludzie nie dostali kredytu! W tym ciemnogrodzie nikomu nie jest łatwo!

Maruda na szczęście czuje się dobrze. Ta sucha pogoda, te upały służą jego zdrowiu. Wygląda kwitnąco i ma wiele siły. Wkurzy tylko od czasu do czasu. No ale nikt nie jest idealny, ja też nie! :))))

Nowa praca...hmmm. Praca jak praca. Pracować trzeba i nie ma tu się nad czym rozwodzić!

Ogród wiosną...
 Po kilkudziesięciu latach dotarła do nas cywilizacja i mamy wyasfaltowane drogi
:)))

Z prac domowych: porzeczka czarna zebrana i nastawiona na nalewkę, tak samo czereśnie.
Koperek z mojego ogródka zebrany , posiekany i zamrożony w pojemnikach - wyszło 6 sztuk. Wiosenne rzodkiewki dawno zjedzone, a teraz na ich miejsce wysiana jest sałata. Wszystkiego tego niewielkie ilości ale i tak bardzo cieszą. Zajmowanie się takim mini ogródkiem, kiedy nie ma się za wiele czasu, jest relaksem po codziennej, ciężkiej pracy.

To tyle (na razie) w telegraficznym skrócie....

4 komentarze:

  1. Blog jest po to, żeby było przyjemnie, bo gdyby nie miało tak być, to po co by on nam był potrzebny?

    Każdego dnia może znaleźć się wypłacalny kupiec, więc trzeba mieć nadzieję :)

    Najważniejsze, że Młody czuje się nieźle!

    A reszta - jakoś to będzie :D

    Kwa

    OdpowiedzUsuń
  2. BB, dobrze, że Jesteś... :))

    Pięknie to ujęłaś - stricte w temacie, dziękuję i pozdrawiam :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. byłam już tu, ale niezalogowana. To miłe, że czujemy potrzebe wyjasnień- kilka razy panikowałam gdy zamykał ktoś bloga. Potem nauczyłam się dystansu. Nie wolno mi i nie chcę w jakikolwiek sposób wpływac na piszącego i nauczyłam się cierpliwie czekać. Blog to taki magnes, zawsze przyciąga z powrotem. Chocby żeby zajrzeć. Czasem pomyślę o blogujących kumpelach, ale Ciebie darzę szczególną sympatią, takie bardziej realne istnienie przez cudną skrzyneczkę. Bardzo serdecznie pozdrawiam. i zaglądac będę z usmiechem. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za to,że rozumiesz i za to,że Jesteś...♥

      Usuń