Translate

poniedziałek, 11 września 2017

Charków, miasto uniwersytetów...

ze swoją rekordową ilością 65 szkół wyższych.

Hmmm, nie wiem od czego zacząć? Chciałabym w sposób jak najbardziej prawdziwy, a jednocześnie sprawiedliwy opisać to ogromne miasto. Aby nakreślić stan czystości miasta, to powiem tylko tyle, że w drodze powrotnej Kijów wydał mi super schludnym miejscem. A po wylądowaniu w Rębiechowie ziemię polską ucałować chciałam!

Po mieście poruszaliśmy się różnymi środkami lokomocji, począwszy od tzw. marszrutek, następnie tramwaje, ale najszybciej było metrem i z niego korzystaliśmy najczęściej.
Marszrutki były w bardzo różnym stanie technicznym i wizualnym, w zależności od zasobności portfela właściciela pojazdu. Ogólnie ciasne, zaniedbane. Tabor tramwajowy to zbieranina złomu z całej chyba Europy - do wyboru, do koloru. Polskie też były - z lat osiemdziesiątych. Metro natomiast to już nieco inny świat. Ma trzy linie i 29 stacji, długość wszystkich linii to podobno ok. 40 km.
Stacje są bardzo przestronne, budowane z rozmachem, czyste i dość ciekawie zdobione. Tu również na każdej stacji spacerowała bardzo ważna pani, w wojskowym płaszczu i w furażerce na głowie.

Na peryferiach ulice szerokie, bez pasów rozdzielających jezdnię i szaleni kierowcy, którzy raczej nie przestrzegali przepisów ruchu drogowego. Niejednokrotnie na zielonym trzeba było uciekać z drogi, żeby nie ulec wypadkowi!
Wszystko to jednak nic w porównaniu do bazarów, szczególnie tych mięsnych, gdzie w ostrych makijażach, z brudnym pazurem i złotym zębem stoją sprzedawczynie i głaszcząc mięso (co ma znaczenie, bo mniej much siada) krzyczą "miaso", "miaso". Oprócz mięsa sprzedają również wędzoną słoninę - lokalny przysmak. I tak jak mięso można (a nawet trzeba) umyć przed obróbką, tak słonina pozostaje w stanie autentycznym z uwagi na wędzenie. Ludziom skupionym na sprawach doczesnych, czyli na tym jak przeżyć od pierwszego do pierwszego, nie przeszkadza ani brak higieny  miejsca czy towarów, ani wszechobecny smród! A drożyzna "zabija" niejedno gospodarstwo domowe. Osobnego wpisu wymagałby rynek Barabaszowa, podobno największy w Europie.
Przepaść dzieląca najbogatszych od reszty społeczeństwa jest niewyobrażalna, co widać chociażby po dzielnicach.





Pogoda była wspaniała. Pomimo wczesnej wiosny temp. w dzień przekraczała 30 st. C , a wieczorami 19-20 st C.

4 komentarze:

  1. dziękuję za spacer..... powoli przesuwam, do niektórych wracam. Piękna przygoda

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby tak blisko, bo "za miedzą", a jednak nie znamy, nie wiemy jak ludzie tam żyją, jak nieustannie zmagają się z przeciwnościami losu, z biedą,starając się przy tym zachować swoją godność.

    OdpowiedzUsuń
  3. po pierwsze cieszę się, że znowu jesteś, a po drugie....bardzo fajna wyprawa. ja pewnie nigdy nie zawitam w tamte rejony, ale dzięki Twojej relacji zmienił mi się obraz współczesnej Ukrainy, która kojarzy mi się z bardziej zacofanym miejscem. a tu taka niespodzianka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. powiem tak: na pewno nie było by Ci tam łatwo! nigdzie, ale to nigdzie, nawet w stolicy nie uświadczysz jakichkolwiek udogodnień dla osób niepełnosprawnych! brak podjazdów, bardzo wysokie krawężniki, mega nierówne chodniki... utrudnienia wyłaniają się na każdym kroku i dotyczą zarówno podróżowania pociągami, autobusami czy metrem.

    OdpowiedzUsuń