Translate

niedziela, 10 listopada 2013

Mój pierwszy raz...

Wczoraj, pomimo beznadziejnej pogody i podłego nastroju z rana, dzień był bardzo udany. Po porannym mazgajstwie, podniosłam tłuste cztery litery i ostro zabrałam się do pracy. Plan wykonany, z niewielką pomocą Marudy, na 300%. Okna błyszczą jak nie powiem co, podłogi, kafle lśnią. Łóżka odświeżone. Jest fajnie.
A po południu dalsze przyjemności...
I jeszcze wieczorem...

A dzisiaj rano upiekłam chlebek watykański, czyli ciasto szczęścia.
Upiekłam go po raz pierwszy i tylko dlatego, że dostałam zaczyn od mojej sąsiadki. Pisałam wcześniej, że jeśli chodzi o pieczenie, to lubię proste i łatwe przepisy. O tym chlebku słyszałam kiedyś, ale proces przygotowania wydawał mi się nieco kłopotliwy. Przepisów w internecie jest bardzo dużo, wystarczy kliknąć np. tutaj  http://zmiksowani.pl/przepisy-na/chlebek-watykanski Tak czy siak jestem bardzo wdzięczna mojej sąsiadce, bo ciasto wyszło pięknie i jest pyszne!
Przed zjedzeniem pierwszego kawałka należy pomyśleć życzenie, podobno się spełni :)). A teraz sesja...po kolei

Zaczyn...
Tak wyglądało po pięciu dniach...
I efekt końcowy...
Do ciasta dodałam śliwki suszone, żurawinę i orzechy włoskie...
Mniam :))... i Wam smacznej niedzieli życzę :)

8 komentarzy:

  1. Zazdraszczam umytych okien.
    Też miałam w planie, ale lenistwo wzięło górę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Emmo! jesteś stworzona do wyższych celów... a ja do mycia okien :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. chlebek wygląda smakowicie..pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. a smakuje wybornie...i spełnia życzenia, podobno :))
    pozdrawiam i polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj pachniało, pachniało...najpierw drożdżami przez ponad 5 dni hahaha, ale finał...finał był boski :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mniam, mniam
    muszę kiedyś w końcu, jak przestane jeździć, spróbować upiec chleb

    OdpowiedzUsuń