Kochani będę się streszczać, bo wychodzi mi tu miałki esej!
Wieści z domu były rozmaite, i lepsze i gorsze. Prace budowlane wolno, ale systematycznie posuwały się do przodu. Po pewnym, bardzo niemiłym i niespodziewanym wydarzeniu utwierdziliśmy się w przekonaniu, że podłość ludzka nie zna granic.
Przed położeniem tynków wewnętrznych należało zdemontować ze ścian wszystko, co do tej pory było zamontowane. Akurat w naszym przypadku nie było tego wiele, jedynie piec (kominek) i bojler elektryczny. Należało też dokładnie zabezpieczyć futryny drzwiowe - sztuk dwie! Mąż, mając na uwadze wcześniejsze przypadki arogancji i niedbalstwa chciał wykonać wszystko sam! Ale nie! Nie pozwolono mu, dając do zrozumienia w sposób bezpardonowy i stanowczy, że ma się wynosić!
Bo co jak co, ale zdjąć bojler i zabezpieczyć futryny to oni potrafią!
Tynk maszynowy, jak sama nazwa wskazuje, kładzie się przy pomocy maszyny, pomagając sobie tu i ówdzie packą, a następnie wygładza się wszystko tzw. talerzem. Tym talerzem należy operować bardzo ostrożnie, tak aby nie "zjechać" położonej warstwy i aby nie uszkodzić futryn!
Przy odbiorze okazało się, że jedna z futryn została dokładnie zniszczona i będzie do wymiany.
Mąż chcąc załatwić sprawę w sposób uczciwy (cywilizowany), zadzwonił do sklepu gdzie kupowaliśmy drzwi wraz z futrynami i poprosił panią, oddając słuchawkę jednemu z "fachowców" o podanie ceny owej futryny. Po czym wszyscy wspólnie uzgodnili, że zapłata za usługę tynkarską pomniejszona będzie o koszt zakupu nowej ościeżnicy. Mąż pojechał do pracy, panowie zostali.
Musieli zabrać przecież cały swój majdan!
Wieczorem - niespodzianka! W całym domu (i tylko u nas) brak prądu!!! Mąż sprawdził co tylko mógł, ale przyczyny nie znalazł. Nazajutrz skontaktował się z elektrykiem i zaczęło się szukanie
"usterki"- niewidki. Po kilku godzinach poszukiwań znaleziono powód. Centralnie nad drzwiami wejściowymi kabel elektryczny był zwyczajnie przecięty! Należało rozkuć ściany na nowo i położyć kabel zasilający od skrzynki.
Ściany po tynkowaniu były mokre, można więc było cichcem rozkuć niewielki fragment muru i dokonać dewastacji!
Najlepiej jest walić w rogi klienta i zacierać brudne łapska!
Pod koniec lutego przyjechałam na swój pierwszy urlop. I....na dworcu nikt na mnie nie czekał!
Dotarło do mnie, że mają do mnie żal...za to, że zostawiłam ich w tak ciężkim położeniu. Nigdy nie powiedzieli tego wprost, ale po tym co zobaczyłam słowa były zbędne. Ujrzałam wytęsknione, wychudzone, smutne i udręczone sytuacją twarze. Niby się uśmiechali...
Moje serce krwawiło, a wyrzuty sumienia dręczyły nieludzko.
Wiedziałam, że zerwanie kontraktu jest tylko kwestią czasu.
A w domu: położone tynki wewnętrzne, elewacja z podbitką, taras, glazura i terakota (oprócz górnej łazienki), zamontowane kontakty, halogeny, na podłodze deska barlinecka - buk, armatura i...kuchnia!
Fakt, luzie to potrafią być podli..
OdpowiedzUsuńteraz podobno jest nieco lepiej, duża konkurencja i walka o klienta...a kiedyś?! - loteria, na kogo wypadło na tego bęc!
Usuńbolesny temat,
OdpowiedzUsuńnie chciałabym zadawać pytań, by nie uprzedzać faktów,
nie stresuj się cyferką przy tytule.....
ciekawie i prawdziwie opisujesz ten etap,
Twoje spostrzeżenia, uwagi i przemyślenia dotyczą prawdziwej historii. Myślę, że powinnaś na spokojnie jak najwięcej z tych myśli sobie uporządkować. A przy okazji my poczytamy.
pozdrawiam serdecznie, życząc powodzenia :)
A.
ma wrażenie rozwleczenia tematu...no i czasu brak :)
Usuńdzięki Alis, miłego poniedziałku :*
czasowe ograniczenia latem to chyba każdemu sie trafia :)
Usuńa na pewno przeważającej części ;)))
UsuńBrakuje mi slow zeby skomentowac ,cenzuralnych slow......
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jak mozna tak postepowac,....fachowcy,....w morde.....
Dobrze ze to juz przeszlosc.
Sciskam,milego tygodnia Maminko:)
budowa domu...! w Polsce...! kiedyś...! temat rzeka!
UsuńI Tobie Małgoś siły na nowy tydzień :***
A ja się zastanawiałam czy by nie zacząć budowy domu. No i teraz to już sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńJulio, teraz jest inaczej - rynek wymusił dbałość o klienta, podobno...
OdpowiedzUsuńpowiadają, że kto nie ryzykuje ten szampana nie pije ;))
Napinasz ciekawość do zenitu, dzisiaj nigdy nie wybudowałabym domu nie mając miliona w kieszeni. Szaleństwo...
OdpowiedzUsuńdzisiaj to i ja postąpiłabym podobnie jak Ty - dzisiaj!!!
Usuń:))
uuuuuf doświadczyliście na własnej skórze chyba wszystkich możliwych perypetii i złośliwości. mam nadzieję, że kolejne lata i przeżycia skutecznie wygoniły złą energię z domku :) wiem, jak trudno się cieszyć z czegoś, z czym związanych jest tyle problemów
OdpowiedzUsuńa potem żyli długo i szczęśliwie??!! bynajmniej....
Usuńbuziaczki Pollunia :***