Translate

piątek, 7 września 2018

Wrześniowy ogród


Dzień był dzisiaj wspaniały, niesamowity, jak za obrazka. :) 
Pogoda boska! Temp. 23 st. C, a więc idealna!
Bezwietrznie i bezchmurnie...no prawie, ale te białe, "bawełniane" kłębuszki  na niebie dodawały jedynie uroku temu niezwykłemu dniu.

Dziękuję i jestem wdzięczna :)

Cały dzień spędziliśmy w ogrodzie pracując, bo praca dzisiaj to czysta przyjemność, zresztą...grzechem byłoby nie wykorzystać tej fantastycznej aury.

Zlikwidowaliśmy naszą permakulturową "grządkę", którą założyliśmy trzy lata temu, zgodnie z instrukcją wielu blogów tematycznych jak i samego neta. Grządkę, z powody braku areału umieściliśmy pomiędzy dwoma drzewami - sosną i brzozą. I to był nasz błąd, kardynalny...!

Po trzech latach uprawy, gdzie zaledwie pierwszy rok bogaty był we własne nowalijki wiosną i pełen ogórków latem , potem wszystko zaczęło powoli marnieć, a w tym roku przybrało bardzo rachityczny kształt. Po dogłębnej analizie okazało się, że najzwyczajniej w świecie do naszej permakultury dobrały się korzenie obu drzew i to w sposób baaardzo ekspansywny. A, że na walkę z onymi nie mamy ani czasu, ani ochoty, postanowiliśmy całość "rozbroić" i ponownie zagospodarować! Nie wiemy jeszcze jak, ale coś się wymyśli... ;)))

Poniżej są zdjęcia z ubiegłego roku


To jest to "rozbrojenie" i pole do...popisu :)
A tu reszta wczesno wrześniowego ogrodu..


 Budleja walczy z sosną himalajską i świerkiem koreańskim o życiodajne promienie słońca :)
 Tutaj widać to lepiej


 To miejsce zagospodarowaliśmy na nowo, wycięliśmy ogromną daglezję, która niebezpiecznie przechylała się na jedną stronę. Po wycięciu ukazał się nam nasz Kamienny Strażnik ;) domu, o którym dawno zapomnieliśmy :)
 Róża odmiany Heritage, która nadal kwitnie i jest piękna 



 Nasze osobiste maślaki -  nieźle obrodziły w tym roku ;))


Wierzba po letnim cięciu zagęściła się i jakby wzmocniła


Sono felice :)
Nic mnie tak nie uszczęśliwia jak kawał dobrze wykonanej, sensownej roboty :)

9 komentarzy:

  1. Wszystko pięknie Ci rośnie. Musiało częściej padać niż u mnie. Moje roślinki cały ten sezon cierpią z niedoboru wody:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Deszczu było jak na lekarstwo, ogród cierpiał katusze, a i wody w kranach nieraz brakowało. Myślę,że u nas , w naszej szerokości jest po prostu większa wilgotność powietrza i dzięki temu rośliny dały radę. Były też podlewane konewką i z węża - jak się dało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie tam masz!
    A u nas grzybów ani śladu. Może teraz się zaczną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Maślaczki zbieram co drugi dzień, co prawda niewiele, ale zabawa jest :)

      Usuń
  4. Strażnik domu, pięknie się prezentuje i wszystkie kwiaty, a pnąca róża, marzenie. Lubię takie kwieciste miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*

      Obecnie ogród jest prawie bezobsługowy, tzn. minimalnie domaga się naszego czasu i pracy, ale wcześniej, przez wiele lat ciężko pracowaliśmy - sadziliśmy, przesadzaliśmy, na nowo komponowaliśmy, uczyliśmy się gleby i warunków atmosferycznych. Początki nie były łatwe. Wiele roślin poległo np. z powodu silnych wiatrów...Róża jest the best, jest z nami od początku i mimo przeciwności pogodowych daje radę :)

      Usuń
    2. Czyli Wasza praca procentuje, z tymi przeciwnościami to jest tak, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma :) tak mi przyszło do głowy, kiedy widzę ile nam roślin przepadło z powodu pogody, i żarłoczności ślimaków :(

      Usuń
    3. Ogród wymaga nie tylko wiedzy, ale i cierpliwości :)

      Usuń