Translate

wtorek, 9 września 2014

Legalna blondynka...


Żyję ostatnio bardzo intensywnie. Nie mam czasu na blogowanie. Zaglądam oczywiście tu i ówdzie, zostawiając ślad istnienia w postaci komentarza. 
Poprzedni tydzień był naprawdę szalony. Wydarzyło się mnóstwo różnych rzeczy, z przewagą tych, na szczęście, fajnych.
 Po pierwsze - mój kochany, miły w dotyku i mięciutki jak puszek Zajączek, zdał egzamin praktyczny z prawa jazdy. Zajączek, jak to zajączek, zestresowany był okrutnie i wystraszony  śmiertelnie, a raczej wystraszony tak...zwyczajnie, po polsku. Do tego stopnia, że za cholerę nie mógł opanować drżenia rąk i nóg, a nawet całego ciała. Pan egzaminator, po "obejrzeniu" kursanta stwierdził, że nigdy dotąd nie spotkał takiego cykora i zaraz  po wejściu do auta siedział jak trusiek udając, że go nie ma. Zajączek, na piętnaście możliwych błędów, popełnił tylko trzy i zdał!!! W Polsce nie do pomyślenia! A oto Zajączek :)



Po drugie - Dorcia zdrowieje. Co prawda jeździmy jeszcze raz w tyg. na wizyty kontrolne i na wyciskanie, ale jest dobrze a będzie jeszcze lepiej, czyli nieuchronnie do zdrowotności idzie ;)))
Po trzecie - mam nowego psa...  ;)



Po następne - w ubiegłym tygodniu mieliśmy małą uroczystość rodzinną. Nabiegałam się po sklepach, że ho ho - za prezentem ma się rozumieć! Bo to jest tak! Niby jest wszystko, półki uginają się ale tego konkretnego, wymarzonego, pasującego itd. itp.akurat nie ma. Taki paradoks. Na szczęście, po ciężkich bojach, znalazłam to czego chciałam.

Teraz szykuje się kolejna rodzinna impreza, ale już większa - jubileuszowa. Tu na szczęście wszystko ułożyło się pomyślnie. Czekam tylko na jeszcze jeden brakujący element "układanki", który dotrze lada dzień.

Co tam jeszcze?! 
Aha! Apogeum szaleństwa miało miejsce w sobotę, kiedy to okazało się, że w naszym kompostowniku zadomowiły się pszczoły. Chcąc je "wyciszyć" a potem Jakoś wykurzyć, wpadłam na genialny wręcz pomysł odymienia ich. W tym celu zrobiłam wiecheć z suchej trawy, który następnie podpaliłam???!!!! Ten zajął się w tempie błyskawicznym takim płomieniem, że o mało nie poparzyłam sobie ręki (ot blondynka!). Przestraszona wrzuciłam wszystko do kompostownika, w którym również była sucha trawa no i...????!!!! no i  wybuchł pożar, na całego!!! Spalił się kompostownik, spaliły się dwa (suche) iglaki. Ja, po mistrzowsku,  przeszłam szkolenie ppoż i prawie dostałam zawału, a pszczoły brane najpierw ogniem a potem wodą, jak były tak !
Tak wygląda krajobraz po bitwie://

O pracy, zakupach, praniu, sprzątaniu i gotowaniu pisać nie będę, bo to rozumie się samo przez się!

A poranne mgły wchodzą mi prawie do domu ;))




Do miłego :)

24 komentarze:

  1. legalna jak się patrzy. Mało monitora nie oplułam. Ale świadoma jestem, ze Tobie nie było do śmiechu. to pewnie nie koniec komentowania, ale dziś spadam, bo padam na nos..........
    fajny post i gratulacje dla kursantki, to naprawdę sprawdzian dorosłości, to "prawko" brawo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po tym zdarzeniu byłam kompletnie rozbita do końca dnia...ale dałam radę a nawet wpadłam w samozachwyt nad moją kondycją ;)))

      dziękuję w imieniu kursantki :)

      Usuń
    2. Już kilka razy zamierzałam zapytać o ....
      kapliczkę na zdjęciu, taka prosta, zwyczajna, a jednak tajemnicza
      Zawsze, gdy przewijam stronkę, rzuca mi się oczy. Nie potrafię odgadnąć, czy jest wysoka, czy ok metra wysokości ma?

      :)

      Usuń
    3. ma więcej niż metr wysokości a stoi na pewnej posesji nad jez. dąbrowskim...w realu jest jeszcze piękniejsza :))

      Usuń
    4. a dziękuję, ze znalazłaś czas na odpowiedzi, szalone tempo w dalszym ciągu?

      Usuń
    5. w piątek zawsze wyhamowuję ;))))

      Usuń
  2. przy pożarze straciłam dech! reszta super! :)
    no i gratulacje dla dziecięcia oczywiście! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przy pożarze można stracić dech, oj można ;))

      Dzięki piękne :)

      Usuń
  3. No to próbę ognia przeszłaś! :)))
    Fajnie, że życie Cię pochłania.
    Ja też ostatnio nie bardzo mam czas na pisanie, a nawet na robienie zdjęć.
    Ale pewnie na wszystko przyjdzie czas!
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matko kochana i to jaką! ;))))

      czas to wprawny żeglarz, który płynie...i zabiera ze sobą wszystkie smuteczki :)

      :***

      Usuń
  4. Wazne ze sie dzieje pozytywnie(no,ten maly pozar,......)Moze warto w miejsce kompostownika wstawic ul:)

    Oczywiscie gratulacje dla dla nowego kierowcy!!!!

    Buziaki:*
    PS:
    Piesio sliczny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wiesz, że z tym ulem to niegłupi pomysł...miejsce ustronne, osłonięte od wiatru i ciepłe-miały by tam jak w ulu ;))) ...ale niestety! pszczelarza brak :)

      dzięki piękne :)

      a piesio??!! był u fryzjera i nikt go nie poznaje teraz- wszyscy myślą, że mi odbiło i mam kolejnego psa ;)))

      Usuń
    2. No popatrz,....jak fryzura zmienia;)))))

      Usuń
    3. Prawda??!! ;)))))))

      A jak z Twoją fryzurą? zmieniłaś czy jednak nie?!

      Usuń
    4. Juz trzymalam nozyczki w reku i ,..................tylko podcielam koncowki:)
      Wiesz,obciac to rach -ciach,tylko co pozniej /smiech/

      Usuń
    5. Mądra Dziewczynka ;)))

      ja mam prawie zawsze problem...na głowie ;)

      Usuń
  5. ♥_(.•´♥...ŻYCZĘ
    `*.*´¨)♥WSPANIAŁEGO
    ¸.•)´♥. POGODNEGO
    .•´♥.. DNIA
    ¸.•)´♥.. POZDRAWIAM:)*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super ten Twòj blog...mòwi o zyciu realnym....wspaniale sie czyta Twoje posty...buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. pomysłowy Dobromil z Ciebie. Dobrze, że tylko skończyło się na kompostowniku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że skończyło się tylko na kompostowniku, to dzięki Panu Bogu i sile moich nóg :)

      Usuń
  8. Blondynko, po prostu dałaś czaaadu :)))) dobrze, że na iglakach się skończyło. a Zajączek bardzo miluśki :)

    OdpowiedzUsuń