Wczoraj byłam w niebie
Szukałam tam siebie...
Przestrzeń świetlista, bezgraniczna cała
A ja ziarnko piasku, a ja taka mała
Widziałam obłoki grube jak pierzyny
I drogi promieniste, po same wyżyny
Łańcuchy górskie w niebiańskim bezmiarze
I doliny płynące jak młodzi żeglarze
Czułam Obecność, która błękitniała
Ale ja nikogo obok nie widziałam
Otulała mnie Miłość - metafizyczna
Wierna i trwała, nieiluzoryczna
Ciało i umysł stały się jednością
Tworząc monolit, będący całością
Było mi tam dobrze, jak w prawdziwym Niebie
Ale ja maluczka - nie znalazłam siebie..
Dzisiaj jestem w piekle
Tu jakoś tak wściekle
Psy rozjuszone szczekają wszędzie
Kruk czarny wygłasza kłamliwe orędzie
Zrozpaczona matka tuli dziecko swoje
Złydotyk je skrzywdził - płaczą oboje
Orki z Mordoru krwią malują bruk
Czarną śmierć niosą, i zgliszcza i huk
Otchłań piekielna męką wypełniona
Ciemnością, łzą grubą - na wskroś niespełniona
Podróż zbyt bolesna - nie tego mi trzeba
Chciałabym z powrotem do boskiego nieba
Samo życie ..przeplatanka losu:)
OdpowiedzUsuńŻycie to podróż, szkoda, że nie zawsze piękna i ciekawa 💓
OdpowiedzUsuńPrzykre doświadczenia choć ciężkie wiele nam pokazują...wiem coś o tym...wiele w życiu ciężkiego przeszłam:) Serdeczności ślę
UsuńPati, ja doświadczyłam już tyle, że już dziękuję, ja chcę już tylko świętego spokoju...Ale!!?? Jest podobno nadzieja. Pluton, który mieszał mi w moim życiu, odchodzi z mojego znaku na wieeeeeleee, wiele lat 😉😄😄😄😄😄💪
OdpowiedzUsuńTeż się interesuję astrologią :) Ja Baran :)
OdpowiedzUsuń👍🏻👍🏻💞💕💞💕💞
OdpowiedzUsuń