Następnie Kruja i jej wspaniała Twierdza - symbol bastionu walki Skanderberga z Turkami. Zdjęcia powyżej są stamtąd...
Po drodze Durres - najważniejszy port kraju, a także jeden z największych i najbardziej atrakcyjnych kurortów wypoczynkowych, ze współczesną promenada, antycznym amfiteatrem i zachwycającą plażą.
Kolejne dni to m.in. Berat - miasto tysiąca okien, położone u podnóża dwóch wzgórz. Rzeka dzieli miasto na dwie dzielnice - prawosławną i muzułmańską, a nad miastem góruje kolejna twierdza, skąd zobaczyć można panoramę miasta. Atmosfera tego miejsca i widoki zachęcają do pozostania tam na zawsze. Cuda.
Permet, w niesamowitym górskim krajobrazie, i jego baseny z leczniczą wodą termalną - tam poddałam się ponad godzinnej terapii i było wspaniale :)
Gjirokarster - miasto tysiąca schodów i nieziemskich temperatur ;) - odczuwalna 41 st.C (akurat tak trafiliśmy). Niesamowita architektura kaskadowo ułożonych domów, o dachach pokrytych szarymi łupkami - wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Tam tez kolejna twierdza i widoki na otaczające wzgórza. Miejsce urodzenia Ismaila Kadare.
Saranda - najpopularniejszy kurort na południu. Niezliczone kafejki, restauracje i widoczna gołym okiem mieszanka grecko - albańska.
Wisienką na torcie była wyspa Korfu, na którą popłynęliśmy statkiem i spędziliśmy tam cały jeden dzień. Zwiedzanie stolicy Korfu było fenomenalnym przeżyciem, z jej starówką i Starym Fortem, z kościołem Św. Spiridiona - patrona wyspy, którego szczątki spoczywają w sarkofagu ze srebra. Mysia Wyspa - maluteńka, porośnięta bujną roślinnością, przeurocza , kształtem przypominająca mysz, na której znajduje się mały bizantyjski kościól z XII w. , i wiele innych...
To tyle w bardzo telegraficznym skrócie. Zdjęć mało, ponieważ w drugim dniu pobytu padł mi telefon i to było bardzo smutne, ale nie szkodzi, wszystko zapisałam na moim osobistym twardym dysku ;))